wtorek, 14 lipca 2015

[Leonetta] Never close your eyes



***

    - Castillo, Verdas! W tej chwili do mnie! - krzyknął zdenerwowany dyrektor w stronę kłócącej się dwójki. Ich ciągłe sprzeczki zakłócały harmonie i spokój w całej szkole. Mimo nagany i nieodpowiednich zachowań oni wciąż bez żadnych skrupułów nie darzyli siebie sympatią. Nienawidzili się odkąd tylko się poznali. - Możecie mi powiedzieć co wyprawiacie? Uczniowie mają was już serdecznie dosyć! Czy chociaż raz nie potraficie być spokojni? - warknął, poprawiając swoją marynarkę. Spojrzał na nich nie wyrażając żadnych uczuć, a oni rzucili mu przelotne spojrzenie. 
    - Panie Smith, to on zaczął - odezwała się brązowooka szatynka. - Dziś powiedział do mnie, że jestem zadufaną w sobie egoistką. - dokończyła  i zacisnęła zęby ze złości. W jej oczach można było dostrzec nienawiść. 
    - Bo jesteś - burknął cicho, bawiąc się swoim telefonem. Dziewczyna zerwała się z miejsca i jak najszybciej podbiegła do niego.
    - Co powiedziałeś?! - wrzasnęła, trzęsąc jego ciałem, a chłopak odepchnął ją od siebie, popychając na ścianę. Dyrektor przyglądał się tej całej sytuacji z zaciekawieniem. W tej chwili zapomnieli oni zupełnie, że znajdują się w gabinecie człowieka, który w każdym możliwym momencie może wyrzucić ich ze szkoły. Ale pan Juan traktował wszystkich równo i był bardzo miły.
    - To co słyszałaś. Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor, któremu trzeba zmienić pieluchę - odpowiedział rozwścieczony, przeczesując swoją prawą dłonią włosy. Oboje byli już na tyle zdenerwowani, że mogłoby dojść do rękoczynów. 
    - Odszczekaj to w tej chwili - syknęła, przybliżając się do niego. Zacisnęła ręce w pięści, a szatyn zaśmiał się. Kiedy zdał sobie sprawę, że naprawdę to zrobi, przytrzymał jej nadgarstki i uśmiechnął się cwaniacko. 
    - A ty co teraz zrobisz? - spytał i poruszył śmiesznie brwiami. Violetta fuknęła coś pod nosem i próbowała wyrwać się, ale na marne.
    - Wiecie co? Tak wam się przyglądam i pomyślałem, że zachowywałem się dokładnie tak samo, kiedy byłem zakochany - Juan w końcu zabrał głos i usiadł wygodnie na swoim fotelu. Para wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia, a Leon przełknął głośno ślinę. Nikt nie pomyślał, że zakochali się  w sobie i nie chcą się do tego przyznać.
    - Panu chyba się coś pomyliło - powiedział osiemnastolatek. -  My razem? Zakochani? Choćby była ostatnią osobą na ziemi, nigdy bym się z nią nie umówił. - dokończył, a dziewczyna przybrała smutny wyraz twarzy. Do chłopaka po chwili dotarło co powiedział i chciał już przeprosić, ale nie udało się, bo jej głos mu przerwał.
    - Jesteś świnią - szepnęła ze łzami w oczach i wybiegła z pomieszczenia. Szybko wybiegł za nią, ale już jej nie zobaczył. 

***
    
    - Mam  dla was ważną wiadomość. - oznajmiła podekscytowana nauczycielka w stronę uczniów. - Jak już pewnie wiecie, został zorganizowany konkurs, w którym dana para musi napisać piosenkę o miłości. Zdecydowaliśmy z uczniami,  że tymi osobami będą: Leon i Violetta - dopowiedziała, a oni spojrzeli na siebie zdezorientowanym wzrokiem.
    - Co? Nigdy nie będę pisać piosenki z tym idiotą, a tym bardziej o miłości - pisnęła i zaczęła wymachiwać rękami na różne strony. 
    - Violetta, słownictwo - upomniała ją Angie i pogroziła palcem. - Tak zdecydowaliśmy i nikt już nie może tego zmienić - odpowiedziała, uśmiechając się serdecznie. Westchnęła cicho i usiadła na drewnianej konstrukcji. 
    - Violu, chciałem cię przeprosić za to, co powiedziałem. Wiem, że zachowałem  się jak dupek. Proszę zacznijmy od nowa bez żadnych, niepotrzebnych sprzeczek, zgoda? - spytał Leon i wystawił rękę w stronę szatynki. Dziewczyna na początku wahała się, ale po chwili uścisnęła jego delikatną dłoń. Chłopak pod wpływem emocji przytulił ją, a ona odwzajemniła uścisk. - Dziękuję, że mi wybaczyłaś - mruknął i tym rzem oboje ruszyli w stronę domów. Podczas przebytej drogi dużo rozmawiali i dogadywali się jak nigdy dotąd, uścisnęli się na pożegnanie i każdy ruszył w swoją stronę. 

tydzień później 

       Zbudziły go promienie słoneczne, które przedostały się przez szybę do jego królestwa. Niechętnie wstał z wielkiego łoża i powoli zwlókł się do szafy. Wybrał zestaw na dziś, który składał się z jeansowych szortów, białej koszuli w kratę i czarnej bluzy. Wykonał poranne czynności, po czym udał się do szkoły. To właśnie dziś miała odbyć się ostatnia próba z piękną szatynką, o urodzie jak anioł. 
       Przez ostatnie dni bardzo zbliżyli się do siebie. Kiedy spoglądał w jej oczy, widział to, czego nigdy nie dostrzegał. Widział szczęście i radość, jaką miała w sobie. 
        Castillo od zawsze mu się podobała, ale nie umiał jej tego wyznać. 
    - Hej wariacie - przywitała się, całując jego policzek, a on lekko się  zarumienił i spuścił głowę.  
    - Wariat? Skąd to przezwisko? - zapytał oburzony, patrząc na swoje buty. Zachichotała cicho i pociągnęła go do sali śpiewu. Wręczyła szatynowi gitarę i zaczęła grać znaną mu melodię. Po chwili rozbrzmiały pierwsze słowa piosenki Abrazeme y Veras. 

No me digas lo que piensas,
Creo que lo se.
Solo mirame un instatnte 
Y adivinare...
Que dificil fue querernos y
Dejarnos de queter, 
Y al final de este camino,
Encontrarnos otra vez.

En tus ojos no hay secretos, 
Yo lo puedo ver.
Siepmre tienes la palabra 
Que me hace sentir bien.
Que dificil fue querernos 
Y volvernos a querer.
Si el amor es verdadero 
Todo puede suceder.

       Refren śpiewali patrząc sobie w oczy, w których ukryte było uczucie obydwojga do siebie. 
    - To było coś pięknego - wzruszyła się Violetta, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie mogła uwierzyć, że  słowa, które napisał były takie magiczne. W głębi duszy wiedziała, że szatyn właśnie dla niej napisał kawałek piosenki. Wiedziała, że nie jest mu obojętna, a on jej. Bała się wyznać mu co czuje. Choć zmienił się, nie była w stanie zaufać mu w stu procentach. 
    - Tak, to coś magicznego, wszystkim na pewno się spodoba - wyznał, posyłając jej zniewalający uśmiech. 
    - Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponowała dziewczyna, a on skinął głową na tak. Uważał, że to dobry pomysł i będzie mógł spędzić z nią więcej czasu. 
       Po piętnastu minutach znaleźli się w restauracji i zamówili dania. 
    - Muszę ci coś powiedzieć - oznajmił, pocierając spocone dłonie. Właśnie dzisiaj chciał powiedzieć, że jest dla niego kimś więcej niż tylko zwykłą przyjaciółką. - Violetta, ja... - przerwał im telefon, który należał do dziewczyny.
    - Przepraszam, to tata, już późno - spojrzała na zegarek. - Dokończymy tę rozmowę jutro - powiedziała i przytuliła Leona, po czym udała się  do swojego domu. 
       Ojciec wypytywał gdzie była tak długo, a ona tylko wzruszyła ramionami i poszła do swojego pokoju. Sumienie nie mogło dać jej spokoju i była ciekawa, co Leon chciał jej powiedzieć. Widziała po jego oczach, że  to coś ważnego. Zasnęła, myśląc o nim.     


***

- Desecrete wi - dokończyli. Chłopak przysunął się bliżej do Violetty i zaczął zbliżać swoją twarz. Po chwili pocałował ją namiętnie. Tym gestem wyraził swoje wszystkie uczucia do niej. Miłość, bezwartościowość. Usłyszeli wielkie brawa i piski.
- Kocham cię - szepnął jej na ucho, kiedy się od siebie oderwali. 
- Ja też cię kocham - mruknęła, łącząc ich usta w jedność. 

***

    - Kochanie, o czym tak myślisz? - spytał Leon, niosąc dwie szklanki z sokiem. Dziewczyna otrząsnęła się z transu i odwróciła w jego stronę. 
    - O naszym pierwszym pocałunku - wyznała cicho i złapała jego rękę. - To już trzy miesiące, trzy długie miesiące, a ja z każdą chwilą kocham cię coraz bardziej - dodała i pocałowała go. - Może jakoś wykorzystamy ten czas? - zapytała i zaczęła rozpinać guziki jego czarnej koszuli z lubieżnym uśmiechem na twarzy. Verdas zachwycoy  jednocześnie zdziwiony poszedł za nią do swojej sypialni. Kiedy położył się na łóżku, osiemnastolatka zaczęła dotykać opuszkami swoich palców jego wyrzeźbiony tors. Pomrukiwał cicho, a to zachęciło ją do dalszych działań. Jedną ręką zaczeła rozpinać spodnie chłopaka, całując go przy tym z wielką zachłannością. Włożyła rękę pod bokserki chłopaka i szybko je zdjęła. Zaczęła bawić się jego przyjacielem, sprawiając mu tym ogromną przyjemność. Włożyła go do buzi i zaczęła poruszać głową w górę i w dół, a n zaczął nadawać jej szybsze ruchy. Po chwili trysnął jej prosto w usta, a ona oblizała wargi ze smakiem. Tym razem to Verdas przejął inicjatywę i jednym szybkim ruchem zdjął bluzkę oraz stanik dziewczyny. Przygryzł jej sutka, a ona wydała z siebie głośny jęk. Przeszedł do jej skarbu i płynnym ruchem zerwał stringi szatynki. Włoży do środka dwa palce, na co ona wygięła się w łuk. Niezwykle delikatnie dotykał jej miejsca intymnego i całował namiętnie.
    - Jesteś gotowa? Na pewno tego chcesz? - zapytał, nakładając prezerwatywę na członka. Wzdrygnęła się lekko i uśmiechnęła szeroko.
    - Tak, jestem. Bądź delikatny - szepnęła, a on skinął głową. Kiedy w nią wszedł, wydała z siebie głośny okrzyk, a po jej nogach spłynęła krew. Dziewczyna poczuła ból, który równał się z rozkoszą, współgrali ze sobą idealnie. Kiedy czuła, że jest u kresu, szatyn przyspieszył ruchy, a ona opadła bezwładnie na łóżko. Zaczęła intensywnie oddychać i przytuliła się do zielonookiego.
    - Kocham cię - szepnęła, odpływając w głęboki sen.

***

    - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytał Leon, gładząc dłoń swojej ukochanej. Mimo tego, że w duchu powtarzał sobie, iż będzie twardy i postara się nie płakać, w jego szmaragdowych oczach pojawiły się łzy.
    - Nie chciałam cię martwić - Szatynka uśmiechnęła się ciepło i mocno wtuliła w tors swojego ukochanego. 
    - Nie wyobrażam sobie przyszłości bez ciebie - szepnął załamany, mocniej ją do siebie przyciskając. - Nie chcę żyć, kiedy cię nie będzie - oznajmił, zaciskając ręce w pięści. - Obiecaj, że nie odejdziesz - Chłopak zacisnął usta w cienką linię, próbując powstrzymać łzy, które pragnęły wydostać się z jego pięknych oczu. 
    - Nie odejdę - Głos Violetty również zaczął się łamać. Myśl, że będzie musiała zostawić swojego była jedną z najgorszych, jaka pojawiła się w jej głowie. 
    - Pamiętasz, jak mówiłaś mi że nie wolno się poddawać? - zapytał, a ona tylko skinęła głową. Żadne słowa ie były w stanie przejść przez jej gardło. Jedynie te, w których mogła wyrazić swoje uczucia wobec Leona. - Nie poddawaj się, kochanie - szepnął czule, próbując w jakikolwiek sposób wmówić sobie, że ten sen się skończy. - Walcz, dla mnie. 
    - Już za późno... - szepnęła bezsilnie i przełknęła głośno ślinę. 
    - Nie jest za późno, rozumiesz? - szepnął przerażony, patrząc w jej pełne bólu oczy. - Nigdy nie jest za późno... - szepnął, czując jak ręka jego ukochanej puszcza jego dłoń, zwisając bezsilnie ze szpitalnego łóżka. 
    - Kocham cię, skarbie. Jesteś dla mnie najważniejszy - powiedziała, uśmiechając się najpiękniej jak potrafiła, mimo bezsilności. Jej blade ciało mówiło, że nie wytrzyma już dłużej, a wciąż kochająca dusza chciała walczyć do końca. 
    - Ja ciebie też kocham, najmocniej na świecie - Leon ponownie chwycił jej dłoń i mocno ścisnął, chcąc dodać jakiejkolwiek otuchy. Oboje płakali, czując ból w sercach, które biły w tym samym rytmie od zawsze. 
    - Nie poddawaj się... - błagał, widząc, jak jego ukochana zamyka oczy. - Nie rób tego. Walcz. Nie zostawiaj mnie, proszę... - szeptał bezsilnie, powoli przestając wierzyć w cuda. - Jesteś dla mnie wszystkim - Jego głos łamał się, a poliki były czerwone od nieograniczonej ilości łez. 
    - Leon.. - Z ust Violetty wydobyło się jego imię i z oczu dziewczyny spłynęły łzy. - Przepraszam - wyszeptała, a on mocno przytulił się do jej słabego ciała.
    - Kochanie, nie rób tego. Nie odchodź, proszę! - krzyknął i poczuł jak jej serce z każdą sekundą zaczyna wybijać coraz słabszy rytm, lecz nadal bije tylko dla niego. 
    - Kocham cię, obiecaj, że będziesz szczęśliwy - powiedziała, kładąc dłoń na jego głowie i zaczęła go delikatnie głaskać. Szatyn zerwał się z miejsca i popatrzył na dziewczynę. Bez zastanowienia wbił się w wargi Violetty, ssąc je z ogromną miłością i nadzieją uleczenia. Szatynka oddała pocałunek, nie chcąc go nigdy przerywać. Za każdym razem, gdy był przy niej, jej serce zaczynało bić szybciej, w tym momencie było tak samo. Mimo słabości, jaką czuła, uśmiechnęła się. Trwali w pocałunku ocalenia, który i tak nie wiele zdziałał. 
    - Będę cię kochał zawsze - szepnął Leon i ostatni raz spojrzał na wychodzone ciało swojej jedynej miłości. Uśmiechnął się przez łzy, gładząc jej policzek. 
    - Obiecaj, że nigdy o mnie nie zapomnisz - To były jej ostatnie słowa. Serce, które jeszcze kilka sekund temu biło w wyjątkowym rytmie, zatrzymało się, pozwalając jej zapaść w głęboki, niekończący się sen.

***

       Dlaczego się poddałaś? - zapytał w myślach, nie mogąc pogodzić się ze śmiercią swojej ukochanej. Silny wiatr rozwiewał jego kasztanowe włosy i poruszał koronami wysokich, kwitnących drzew. 
       Szatyn utkwił swój pusty, beznamiętny wzrok w jeziorze, z którym miał tysiąc wspaniałych wspomnień. 
       Poczuł silne ukłucie w sercu i sam nie wiedział, jakie uczucie włada jego ciałem; gniew, czy smutek. 
       W oku Leona zakręciła się łza tęsknoty i bezsilności, jakiej jeszcze nigdy nie czuł. 
    - Nigdy nie myślałem, że mnie opuścisz - stwierdził cicho, patrząc w niebo. Chwycił do ręki kamień i cisnął nim w błękitną taflę wody, zostawiając na niej ślad. 
       Popatrzył przed siebie i oparł rękę o zgięte kolano. Słońce powoli chowało się za horyzontem, dodając niebu magicznych barw. Strach przed cierpieniem powrócił z podwojoną siłą. Leon nie chciał myśleć przyszłości bez osoby, za którą mógłby oddać życie. W jego głowie zebrało się tysiąc myśli, które były już jedynie wspomnieniami. 
       Ze szmaragdowych oczu Leona wydostały się łzy, które mieniły się w blasku zachodzącego słońca. 
    - Chcę, żebyś była przy mnie - szepnął i w tej chwili zapragnął dołączyć do swojej ukochanej.
    - Nie smuć się, jestem z tobą - Zdawało mu się, że usłyszał głos Violetty. 
       Rozejrzał się dookoła z nadzieją, że to naprawdę ona, lecz po chwili przetarł oczy i ponownie wlepił wzrok w taflę bezkresnej wody jeziora. 
       Wstał, zaciskając ręce w pięści.
       Słońce schowało się za horyzontem, odchodząc wraz z nadzieją obudzenia się ze strasznego snu. 
       I wtedy zrozumiał, że miał wszystko, czego potrzebował do szczęścia. Miał miłość, której nie posiada każdy człowiek. Miłość, która nigdy się nie skończy.
    - Nie ważne, co się stanie, moje serce i tak zawsze będzie biło w rytmie twojego imienia - obiecał, zamykając oczy.

***

Witajcie na naszym blogu, będziemy tutaj pisać One Shoty. 
Zachęcamy was do zamawiania i mamy nadzieję, że z chęcią będziecie czytać! :)

Maggie i Believe ;*

9 komentarzy:

  1. Powiem szczerze że ten oto One Shot jest mega superowy.Pierwsze moje wrażenie było jej będzie Happy End a czytałam dalej i się popłakałam(mam bardzo słabe emocje).Jest to najlepszy one shot jakiego czytałam i to mówię szczerze !!!!
    Pozdrawiam
    Cysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajmuję!


    Tylko zmieńcie kolor czcionki, bo nic nie widać :-*

    B❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnie słowa - przeurocze! Wzruszający shot, ale w sumie takie są najciekawsze i chyba najbardziej przyciągają :) SUPER :) buziak xoxo


    http://jorgemyuniverse.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. I tak jak mówiłam jestem :)
      OS jest przepiękny bardzo się wzruszyłam ♥
      Przy ostatnim zdaniu niemal płakałam. Czekam na kolejne cudeńka :*
      Weny i pozdrawiam.
      Kocham Sofie :***

      Usuń
  5. Tak! Kolejny blog z OS!
    Hurra!
    Tak kocham czytać One Shoty!
    A ten bardzo emocjonalny.
    Oby kolejny był z happy endem, bo będę ryczeć znowu.
    Super, że założyłyście new blodża!
    Będę tu wpadać.
    Pozdrawiam Was.
    Życzę dużo weny.
    Bay!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny os aż się prawie popłakałam! !!
    Bardzo mi się podobał!!! ♡♡
    Ta wrogość przerodzona w miłość i potem ta śmierć ... ; (
    Życzę wenki!
    Pozdrawiam Nataly :-) :*

    OdpowiedzUsuń
  7. I-de-al-ny!!!!!
    On jest cudowny.
    Ryczę jak go czytam ♥
    Kocham go!
    Jesteście tak utalentowane że aż mało!
    Czekam na kolejne Shoty!

    Kocham.
    Krejzi♥

    OdpowiedzUsuń